Choć wstawanie wczesnym rankiem nie należy do moich ulubionych czynności, wypiłem kawę, założyłem górskie buty i ruszyłem. Na miejscu zapomniałem o senności, cieple i wygodzie. W pamięci miałem moje poprzednie spotkanie z Runmageddonem. Tym razem jednak nie miał być to spokojny spacer asfaltowymi drogami. Chciałem zobaczyć te zawody w o wiele szerszej perspektywie i iść tam, gdzie zwykłym oglądającym już się nie chciało. Widok tysięcy zawodników, setki dzieci, wolontariuszy i kibiców zapowiadał świetną zabawę. Każdy uczestnik stawał na miejscu startu pełen energii, by stopniowo tracić ją z każdym przebytym kilometrem. Góry już na nich wszystkich czekały, a tam potoki, błoto i przeszkody, przy których każdy mogł powiedzieć w końcu: "to ponad moje siły". Zapowiadała się świetna zabawa, zapowiadał się sprawdzian charakteru...